Pamiętam, jak po zjedzeniu ukraińskiego "odpowiednika" batona mars, mój żołądek powiedział "sorry, wypad!". Pamiętam, że ledwo powłócząc nogami, kompletnie pozbawiony sił, modliłem się, by wreszcie nadszedł jakiś postój. Wreszcie był. Ostatkiem sił rozbijałem obozowisko, jadłem kolację i powoli regenerowałem się przy ogniu.
Pamiętam wschód Słońca następnego dnia, który obserwowaliśmy ze stromego stoku, na którym stały nasze namioty. Wszyscy jeszcze w piżamach, owinięci śpiworami. Po prostu siedzieliśmy i patrzyliśmy. Było pięknie.
Chyba właśnie po to wędrownicy wciąż i wciąż się zbierają. Żeby wyruszyć na przygodę i przeżyć ją razem. Poznać lepiej siebie, ale i innych wokół. A także nowy region, kraj, kulturę. Po latach właśnie to będziemy w naszym gronie wspominać: jak Marek upuścił telefon na największej stromiźnie w Gorganach i pobiegł za nim na łeb, na szyję. Jak odkryliśmy świetny mini-wodospad nieopodal naszej polsko-ukraińskiej chatki. Albo jak w innych górach, Kluska uciekła do schroniska.
Wędrownictwo to nie jest ruch na całe życie, tylko na NOWE życie. Na spróbowanie czegoś, na co później trudno będzie znaleźć czas i chęci. To świetny moment na próbowanie, testowanie, sprawdzanie gdzie nas to doprowadzi. A kiedyś przychodzi wreszcie koniec.
Rozkazem L7/2018 z 17 czerwca 2018 r. zakończyła się oficjalna działalność drużyny. Zorganizowaliśmy jeszcze jedno spotkanie, oczywiście na obozie harcerskim! Niżej klika zdjęć Wąsa z tego ogniska.
Zobaczymy, co przyniesie przyszłość :)
Szukasz przygody harcerskiej? Sprawdź mokotow.zhp.pl lub po prostu zhp.pl!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz