Ciemno prawda? Cóż, nie było rozświetlających mrok latarni. Nie mogliśmy liczyć na światła pekaesa, bo obok nie było przystanku. Ani nawet asfaltu, by ktokolwiek mógł po nas pojechać. Ten namiot stanął nieopodal Skrzycznego - najwyższego szczytu Beskidu Śląskiego, wliczającego się do prestiżowej Korony Gór Polski (KGP). Nasza drużyna - Postój - zrobiła tam sobie postój.
Nocleg w takich warunkach, to bardzo dziwna sprawa. Kładliśmy się około 19:30, wstawaliśmy o 5:30. Nie piszę "budziliśmy się o 5:30", bo mimo porządnych śpiworów i grzejącego nas psa, człowiek i tak budzi się wielokrotnie w ciągu nocy. Ale najpierw coś zjedliśmy przy ogniu na rozgrzanie.
Po kolacji i rozmowach przy ognisku, zapadła szybka decyzja by pakować się do śpiworów. Noc, jak noc w zimą w górach. Twarz zamarza, szron wewnątrz namiotu i przebudzenia co godzinę. Lecz każdy wiedział, że o świcie czeka nas nagroda. Po odliczeniu: Jędruś, Pilot, Przypałka, Elza, Szerpa, Biały, Kurson i Kluska - czyli sunia, zdobywczyni gór (to był już drugi szczyt KGP na jej koncie). ruszyliśmy na taras widokowy aby podziwiać magiczny wschód Słońca i... widoki.
Biały pokazuje PKiN |
Wszyscy się pytają: po co się pchać w te góry? Odpowiadam zdjęciami:
1. żeby sobie połazić |
2. żeby podziwiać widoczki |
3. spędzić czas w gronie pozytywnych świrów |
Trzeba było trochę Polski przejechać, żeby pozwolić sobie na taką przygodę. Reklama PKP, w której pokazywali krojenie mięsa do reszty mi obrzydła.
Ale jak już się jest na miejscu, to najważniejsza jest trasa! Łącznie przez te 3 dni łazikowania podeszliśmy prawie 1,5 km pokonując szlaki o długości 21,7 km
- No, dobrze. Ale po co tam nocować?! W namiocie?!?
- ...
- No? Mów!
- Nie da się tego opisać. Trzeba to przeżyć. Takie słowa, jak przygoda, wyczyn, przyjaźń bledną na papierze - a co dopiero na ekranie...
Jest tylko jeden sposób, by się dowiedzieć. Dołączyć do naszej ekipy!
PS: zbiórki są też w piątki; ogólnie: "to zależy" ;-)