niedziela, 11 czerwca 2017

Kampinos w detalu

W czasie deszczu podwarszawska Puszcza Kampinoska zyskuje unikalny klimat. Powietrze przesyca zapach wilgotnej gleby i mchu, a na pustych szlakach panuje cisza. Cała okolica natomiast staje się jakby zieleńsza...
A z resztą, zobaczcie sami :)

M







sobota, 10 czerwca 2017

Powsinada

Drrryń!

To dzwoni budzik. Jest 2:30. Trochę nieprzytomny, wcinam owsiankę i łapię plecak. Nie zauważam leżących obok kijów trekkingowych, które chciałem zabrać. Zdaję sobie z tego sprawę dopiero w autobusie N31.

Przyjeżdża punktualnie o 3:21. Jest napchany, ale idzie znaleźć miejsce. Stojące, oczywiście. Ekipa melanżowa: część zgonuje po imprezach, część mocno gestykuluje i nieporadnie próbuje coś opowiedzieć.

Po pół godzinie jestem w Wilanowie. To stąd zaczynamy nasz dzisiejszy marsz do Powsina. Marsz sprawdzający kondycję i przygotowanie sprzętowe przed naszym obozem w Gorgany. Tymczasem Wojtek wykonuje szybkie telefony.


 - Maciek, gdzie jesteś?!
 - Na Biedronki, zaraz będę.

To była ta dalsza strona Biedronki.

...

 - Halo, Marek? Kiedy będziesz? Co to znaczy zaraz? Podaj w minutach! Acha, za pół godziny... Daria jest z tobą?

...

 - Igor, wstałeś już? Daleko masz? Na jaką pętlę idziesz?! Dobra, bądź tam, dojedziemy do ciebie...



Wreszcie zbieramy się razem. Jest nas szóstka. Ruszamy na szlak ostrym tempem. Jesteśmy minimalnie obciążeni, więc chodzi o sprawdzenie kondycji. Chcemy mieć tempo rzędu 5-6 km/h. Wspomagamy się kijami (szczęśliwie, Wojtek wziął 3 komplety!), ale nie wszystkim one odpowiadają. Pierwsze 15 km mija szybko, zatrzymujemy się na dłuższy postój regeneracyjny. W ruch idą kabanosy, orzechy, suszone morele, i woda - dużo wody!

Pokrzepieni, wracamy na szlak. Pojawia się czas i przestrzeń na rozmowy o próbach wędrowniczych i jej składowych: siłach ciała, ducha i umysłu (szczegóły tutaj!). Jaki wyczyn chcesz zrealizować jeszcze przed obozem? W Ukrainie będziemy podchodzić do tematu jeszcze poważniej, można powiedzieć: orlo!


Trzymamy całkiem niezłe tempo, choć komary i ciepło coraz bardziej doskwierają. Na te pierwsze jest autan i mugga, na drugie można się rozebrać. Czil!

Wreszcie, kończymy drugą pętle i rozpoczynamy drogę z powrotem do Wilanowa. Wpadamy na znajomych: Julię i Maćka, jadących na spływ kajakowy Wisłą. Mija nas coraz więcej rowerów, w ogóle ludzie się pojawili. O wschodzie Słońca było dużo luźniej ;-)

Kończymy marsz około 10:30. Mamy 27 km na liczniku przy tempie 5.6 km/h. Przyzwoicie. Forma jest. W środę 21.06 sprawdzimy sprawy organizacyjne, a na przełomie lipca i sierpnia sprzęt. Gorgany czekają!